Ferrari F80: prawie jednosiedzeniowy supercar
Fotele samochodowe to temat, który potrafi zaskoczyć. W przypadku niektórych pojazdów, zwłaszcza sportowych, które rzekomo pomieszczą pasażerów na tylnej kanapie, często mamy do czynienia z zwykłą fikcją. Lepiej byłoby to określić mianem 'półki'. Natomiast w luksusowych modelach, do których zaliczamy nowego Ferrari F80, koncepcja miejsc pasażerskich wydaje się dość zabawna. Oczywiście, jeśli ktoś zaproponowałby mi przejażdżkę swoim egzemplarzem, z pewnością bym nie odmówił. Jednak te samochody stworzono przede wszystkim do jazdy, a nie do przewożenia pasażerów. W końcu ich głównym celem jest emocjonująca jazda, a dodatkowe miejsce na fotele bardziej przeszkadza niż pomaga.
Dlatego, gdy przeczytałem, że Ferrari rozważało stworzenie F80 jako jednego miejsca, a słowa szefa designu Flavio Manzoni na łamach Top Gear utwierdziły mnie w tym, stwierdziłem: "Słusznie!". Manzoni przyznał: "Kiedy zaczynaliśmy projekt, początkowo pojawił się pomysł, że ten samochód powinien mieć tylko jedno miejsce. Dlaczego? Ponieważ chcieliśmy, aby miał naprawdę ekstremalne proporcje – wąska kabina, szerokie barki i szeroki rozstaw kół."
To brzmi fascynująco, a nie trudno wyobrazić sobie, jak taki design mógłby silniej nawiązywać do estetyki hiperauta Ferrari 499P Le Mans i koncepcyjnego modelu Vision Gran Turismo. Manzoni twierdzi, że w ostatecznym produkcie udało im się osiągnąć "efekt prawdziwego pojazdu jednosiedzeniowego", jednocześnie oferując miejsce dla pasażera. Dobrze dla nich, ale czy to naprawdę zaskakujące, że F80 rozpoczęło swoje życie w ten sposób? Spójrzmy na kabinę!
Przypomniałem to sobie, kiedy auto zostało zaprezentowane w zeszłym tygodniu. Nie jestem pewien, czy inne marki motoryzacyjne mogą wciąż nazywać swoje wielomiejscowe pojazdy "skoncentrowanymi na kierowcy", odkąd F80 zostało stworzone. Nowy flagowy model Ferrari nie tylko koncentruje się na kierowcy; wręcz aktywnie obchodzi się z pasażerem. Nie oferuje im miejsca, lecz przygotowaną w ścianie chełmową "ławkę", która w porównaniu z tym, co się pod nią znajduje, wydaje się już hojnym gestem. Wygląda na to, że Ferrari nawet nie poczuło potrzeby, aby obłożyć ją innym kolorem niż ciemne alcantara, jakie dominuje w kabinie.
Patrząc na to, jest mi po prostu śmiesznie. Zastanawiam się, czemu jeden z największych producentów supersamochodów wcześniej nie wpadł na coś podobnego. Fotele pasażerskie w McLarenie F1 również bardziej przypominały kapsuły niż pełnowymiarowe siedzenia i nie były wyposażone w zagłówki. (Gordon Murray ostatecznie rozwiązał ten problem w swoim modelu GMA T.50.) Jednak oczywiście konieczne było, aby poświęcić więcej uwagi ich projektowi, ze względu na orientację siedzeń. Nie można ich również pomylić z sufitem tak, jak w przypadku dodatkowego "tronika" F80.
Myślę, że płacisz za żart z fotelem pasażera w F80 z tych samych powodów, dla których płacisz za arogancką obsługę w restauracji Peter Luger. (Przynajmniej tak słyszałem, sam tam nie byłem). To część doświadczenia. Na tym poziomie, abdykacja od zaspokajania gościa jako kierowcy to powód do dumy, bo jest się faworyzowanym do tego stopnia, że odbywa się to kosztem biedaka obok. F80 technicznie może oferować miejsce dla dwóch osób, ale Ferrari zdołało sprawić, że cała atmosfera sprawia wrażenie jednej. Przynajmniej w kwestii komfortu jest to jedno miejsce, a nie więcej.